odc. 140

- Mamy jakieś inne wyjście? – Niusia Robaczek, szefowa Rady Nadzorczej firmy Ogródki Działkowe S.A. w Mieszcznie w zamyśleniu poprawiała długopisem przedziałek nad lewym uchem, co, jak powszechnie wiadomo, niezwykle skutecznie wpływa na pobudzenie szarych komórek. Wspólnie z panią Dolińską pochylały się nad urzędowym pismem podpisanym przez Niezmiernie Ważnego Urzędnika Państwowego (NWUP). Pani Dolińska z trudem zachowywała powagę, gdyż pomimo ponurego zimowego dnia w jej duszy rozdzwoniły się radosne dzwoneczki. Rzadko bowiem się zdarza w rzeczywistej rzeczywistości, aby sprawiedliwość tryumfowała tak szybko i bezwzględnie. Długoletnie urzędnicze doświadczenie podpowiadało jej, że jest to możliwe tylko w bajkach, a tu masz babo placek, rzeczywistość przeskoczyła fantazję.

- To już na szczęście nie moja sprawa, rób jak uważasz – uśmiechnęła się do Niusi – ja przy tej okazji postoję sobie z boku i popatrzę. Radośnie podskakując - dodała w duchu.

Niusia jeszcze raz dokładnie wodziła zmarszczonym noskiem po kolejnych akapitach pisma.

- A jak się nasza rada nie zgodzi z decyzją NWUP? – Niusia skrzywiła się niczym po łyku cytryny, gdyż z natury była kobietą koncyliacyjną, a w każdym razie za taką się uważała, gdyż określenie to bardzo się jej kiedyś spodobało, światowe takie…

- To pan NWUP sam wyda decyzję, tak tu napisał – pani Dolińska wskazała właściwy fragment pisma.

- To może byłoby najlepsze wyjście, co?

- Może i tak, ale wtedy tenże sam pan może uznać, że nasza rada nie jest zdolna do wykonywania swoich czynności.

- I co? – zaniepokoiła się Niusia.

- I wtedy występuje jeszcze wyżej o jej rozwiązanie i nowe wybory – uśmiechnęła się pani Dolińska.

- O Jezu?! – zaniepokoiła się Niusia – Może?

- Nawet musi – pokiwała głową pani Dolińska.

Niusi lekko zadrżała broda, a urocze dołeczki w policzkach nabrały koloru truskawkowej konfitury.

- To chyba nie mamy wyjścia…? – jeszcze raz wyciągnęła z grubej teczki plik dokumentów i zaczęła je przeglądać.

- A swoją drogą ten NWUP to odważny facet, nie boi się tych mechaników! – westchnęła – Bo ja, muszę ci się przyznać, trochę się ich obawiam, wiesz jak jest. Samochód nie człowiek, raz do roku przegląd przynajmniej trzeba zrobić. A co dopiero jak coś nawali… Narazisz się im, to z byle naprawą do Olsztyna trzeba by jeździć, albo jeszcze dalej… Z tymi mechanikami to nie wygrasz, między sobą się gryzą, konkurencja jest, ale na pięć groszy nie odpuszczą, biedaczki na głodowych pensjach z mercami w garażach! – zezłościła się w końcu.

- To, to właśnie kochana! – zgodziła się pani Dolińska. – Na szczęście NWUP w Mieszcznie samochodu nie naprawia i może sobie pozwolić.

- Taaak, dobrze takiemu… Ale co będzie jak się ci mechanicy do sądu odwołają? Sama wiesz najlepiej jak z sądami bywa… Przecież jakby tak, nie daj Boże, wygrali to tak nas na forsę powiozą, że trzeba by połowę działek sprzedać. Na tym jak kasę ściągnąć to znają się, ech, lepiej nie gadać! – zafrasowała się Niusia.

- Strachy na lachy! Jak nie masz innych argumentów to najłatwiej postraszyć, może ktoś się przed takimi głupotami ugnie. Tym to już się chyba nie musisz przejmować – uspokoiła ją pani Dolińska. – Zawsze można się odwołać, a poza tym nawet w sądach czasem zdarzają się tacy, co potrafią myśleć a nie tylko paragrafy cytować.

- Ale sąd też jest z Mieszczna i tu samochody naprawia…

- To ci mówię, że zawsze się można wyżej odwołać, tam też potrafią czytać a nawet czasem i logicznie pomyśleć. Przecież nie trzeba być profesorem filozofii, żeby zrozumieć, że jak mechanik samochody naprawia w naszym działkowym warsztacie to obojętne jest co sobie na pieczątce napisze. Ważne, gdzie sobie podnośnik i spawarkę, czy jak to się tam nazywa zainstalował – tłumaczyła spokojnie pani Dolińska. – A jak sobie tę robotę nazwie, czy prowadzeniem działalności gospodarczej, czy wykonywaniem obowiązków mechanika to już najmniej ważne. Liczą się fakty, niestety. A te są jasne jak majowe słoneczko!

- Więc co ja mam zrobić, co radzisz? – Niusia bezradnie spojrzała na koleżankę.

- Kochanie, ja ci tu nic nie pomogę, ba, nie mam prawa doradzić. Ja tu jestem od roboty a ty od rządzenia – pani Dolińska nie odmówiła sobie tej drobnej satysfakcji.

- To ja już chyba wiem co zrobię! – Niusia zacisnęła drobne piąstki.

- Oooo?! Naprawdę? – zdziwiła się pani Dolińska z niepokojem patrząc na mocno poczerwieniałą twarz koleżanki. – Nie przejmuj się tak kochana, nie denerwuj, bo naprawdę sobie możesz zaszkodzić i w szpitalu wylądujesz, a tam też zadyma – zaniepokoiła się pani Dolińska.

- Nie, ja już się zdecydowałam!

- Powoli, powoli, tylko bez gwałtownych ruchów, to się może źle skończyć! Ja już to przerabiałam…

- Nie kochana, ja jestem spokojna, bardzo spokojna, bardzo, bardzo spokojna… - ręce Niusi trzęsły się niczym u rasowego wielbiciela nalewki na kościach.

- Dobrze, dobrze, ja ci wierzę, naprawdę…

- Tak, zaraz zwołuję radę, idę na całość! – Niusia zrobiła srogą minę.

- I co, i co?

- Nie będę z nikim gadać tylko poddaję wniosek pod głosowanie!

Marek Długosz