... smażone i suszone. Uwielbiam grzybobranie, a chodzenie z koszem po lesie jest wspaniałym relaksem.

Grzyby...
Grzybobrania Koła Spółdzielczyń w Gospodarstwie Agroturystycznym „Strzecha” w Piecach. Po lewej ówczesny burmistrz Szczytna Paweł Bielinowicz

Od najmłodszych lat zbieranie runa leśnego stanowiło pasję mojego taty. Zabierał mnie na swoje poszukiwania i uczył jak wygląda: maślak, rydz, prawdziwek koźlarz, osak, siwek czy zielonka, albo kurka. Takie właśnie gatunki grzybów o różnych porach roku przywoziliśmy do domu. Potem zasiadaliśmy na stołkach i każdy grzybek był czyszczony i sortowany. Jedne szły do smażenia, inne do marynowania, wybrane do suszenia. Gdy piszę o grzybach, to od razu widzę wannę pełną siwych i zielonych kapeluszy, które przy pomocy szczoteczki trzeba było oczyścić i oczywiście umyć. Widzę też piwniczne półki prezentujące zaprawione okazy. Czuję zapach suszonych prawdziwków.

Dla mnie zbieranie grzybów obecnie również stanowi radość, ale zbiorów nie suszę, a jedynie marynuję i smażę. Mój przepis na smażone grzyby jest następujący: na patelni smażę słoninkę i cebulkę, do zasmażki dodaję pokrojone i obgotowane grzyby. Duszę pod przykryciem ok. 15 minut i zaprawiam śmietaną oraz dodaję zieloną pietruszkę. Wszystkie składniki mieszam, a one radośnie pyrkoczą na patelni, a po chwili rozpływają się w ustach i dają rozkosz smakową. Wiadomo, że każda gospodyni ma inny przepis, ale ten był praktykowany w kuchni mojej mamy i obecnie ja go stosuję.

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.