W tym tygodniu Autor wspomina początki swojej pracy w szczycieńskim Lenpolu.

Moje początki w Lenpolu
Leszek Mierzejewski

Wkroczyłem do istniejącego do dnia dzisiejszego budynku - de facto do połowy tego obiektu, gdyż w 1970 roku została oddana do użytku cała kubatura biurowca zakładów, w którym obecnie mieści się przychodnia lekarska. Parking samochodowy przed budynkiem był składem opału! Węgiel leżał w hałdach - do wysokości przekraczającej piętrowy biurowiec. Niesamowite wywarło to na mnie wrażenie, bo zasoby węgla świadczyły o bogactwie firmy! Co jakiś czas wagony podjeżdżały pod hałdy węgla i po załadunku dowoziły go do obocznej kotłowni. Niesamowity fetor, pył i hałas panowały wokół, na dodatek obok co chwilę pędziły dudniące pociągi do Olsztyna lub Ostrołęki, Pisza, czy Nidzicy… Idąc do biurowca poczułem się w wielkim świecie, w wielkim przemyśle, jakbym nadal w Stoczni Gdańskiej był zatrudniony! Wówczas podjąłem decyzję, że tu będę pracował, nawet na podrzędnym stanowisku!

 

 

Aby zapoznać się z pełną treścią artykułu zachęcamy
do wykupienia e-prenumeraty.