W 1806 roku rozpoczęła się wojna Prus z Francją. Po zwycięstwach pod Jeną i Auerstädt Napoleon szybko posuwał się w kierunku Wisły. Pod koniec grudnia 1806 roku Francuzi dotarli do Prus Wschodnich. Zawierucha wojenna nie ominęła okolic Omulwi.

Polski korpus

Popioły

Od marca do maja 1807 roku przejścia na górnej Łynie i Omulwi, od Orłowa aż po Wesołowo, znajdowały się w rękach polskiego korpusu obserwacyjnego generała Zajączka. Korpus ten wypełniał lukę pomiędzy francuskim III korpusem marszałka Louisa Davouta a V korpusem francuskim marszałka André Masseny. Polscy żołnierze obsadzili Wały, Zimną Wodę, Czarną, Omulew, Babenkrug, Kot, Omulewski Młyn, Dębowiec, Małgę, Przeganisko, Wesołowo, Janowo, Jagarzewo, Róg, Wichrowiec, Przeździęk, Komorowo, Baranowo. W Małdze kwaterował dowodzący 8. pułkiem piechoty, znany żołnierz i poeta, legionista, pułkownik Cyprian Godebski (1765 – 1809), który w 1809 roku poległ w bitwie pod Raszynem. Stacjonujący w Małdze polscy żołnierze zrobili z tamtejszego kościoła ewangelickiego stajnię dla koni a ławek kościelnych używali jako opału. Generał Zajączek początkowo swoją kwaterę miał na zamku w Nidzicy, a następnie przeniósł ją do Napiwody. Naprzeciwko korpusu Zajączka znajdowały się wspomagające Prusy oddziały rosyjskie. Było to dziesięć pułków kozackich pod dowództwem atamana Matwieja Płatowa.

Pierwsza bitwa

pod Małgą

25 marca 1807 roku kozacy zaatakowali polskie posterunki nad Omulwią. Na Kot uderzył pułkownik Piotr Karpow, na Dębowiec ataman Płatow a na Małgę generał Bazyli Iłowajski. Do najcięższej potyczki doszło pod Małgą. W walce z polską piechotą Kozacy ponieśli tam znaczne straty, ale rozbili polski 1. pułk kawalerii narodowej, biorąc do niewoli 231 oficerów i żołnierzy oraz ponad 400 koni, zginęło około 300 polskich żołnierzy. Do niewoli dostał się między innymi podpułkownik Ignacy Stokowski. Kozacy wycofali się, widząc nadchodzące od strony Janowa polskie posiłki pod dowództwem generała Fiszera.

Druga bitwa

pod Małgą

W maju 1807 r. dowodzący wojskami rosyjskimi Beningsen, chcąc zamaskować atak w kierunku Dobrego Miasta, nakazał atamanowi Płatowowi wywoływać niepokoje. Wykonując to zadanie Kozacy w sile około 2 tysięcy 12 maja uderzyli na Małgę, a przede wszystkim na młyn Przeganisko. Otoczona załoga młyna, pod dowództwem kapitana Leszczyńskiego, zawzięcie się broniła, w końcu jednak młyn padł. W tym czasie śpieszył mu już na pomoc z Małgi oddział podpułkownika Jana Krukowieckiego, późniejszego generała powstania listopadowego i gubernatora Warszawy. Wskutek przewagi liczebnej Kozaków również oddział Krukowieckiego szybko został otoczony. Dzielnie się jednak bronił i doczekał odsieczy w postaci nadciągającego z Wał generała Fiszera.

Opis Żeromskiego

Ciekawy obraz walk 12 maja 1807 roku pod Małgą przedstawił w „Popiołach” Żeromski: Dwunastego maja rozbiegła się po posterunkach wieść – piorun, że pod Małgą załoga została w pień wycięta. Ludzie zerwali się do oręża jak jeden, ale rozkaz trzymał ich w pętaczce na miejscu. Przyszła wreszcie dokładna wiadomość z oddziałem generała Fiszera, który chodził napadniętym na odsiecz. Okazało się tedy, że na młynek pod Małgą, gdzie konsystował oddziałek złożony z trzydziestu piechoty, napadła znaczna wataha nieprzyjacielskiej konnicy. Podpułkownik Krukowiecki, komenderujący w samej Małdze, ruszył tamtym na pomoc z oddziałem 140 piechoty. Podchodzącego już do młynka nieprzyjaciel obskoczył ze wszech stron, w sile dwóch tysięcy. Krukowiecki ścisnął swoją kolumnę, sformował czworobok, utworzył front z mężniejszych żołnierzyka wszystkie strony i zaciekle począł się bronić. Na wszelkie ataki i propozycje poddania się odpowiadał salwami wystrzałów i bagnetem. Walczył tym porządkiem przez półtrzeciej godziny. Z rozpaczliwego położenia wybawił go generał Fiszer, którego konnica uderzyła na nieprzyjaciół i rozegnała. Krukowiecki miał 25 żołnierzy poległych i 16 ciężko ranionych. Nieprzyjaciel utracił pułkownika, dwu oficerów i około stu ludzi zabitych. Prawdziwym męstwem, wytrwałością i rozsądkiem odznaczyli się młodzi oficerowie: kapitanowie Gras i Fontana, porucznik Cybulski, podporucznik Braun du Laurans, Jakobowski i Zalewski. Kapral Werbechowski i woltyżer Mamiński, obskoczeni przez tłum jeźdźców, wyrwali trzem z rąk piki i bronili się bagnetem ze stałością godną najstarszych i najdoświadczeńszych wojaków.

Relacja dowódcy

Dowodzący pod Małgą podpułkownik Krukowiecki zrelacjonował całą walkę następująco: O godzinie 4 – tej z rana kozacy w czterech mocnych kolumnach przez Rekownicę i między laskami, ku młynkowi raptownie wypadli i atak przeciw niemu rozpoczęli. Jak tylko ich zamiar spostrzegłem, z większą częścią batalionu, podzieliwszy go na trzy oddziały, poszedłem na odsiecz memu posterunkowi. Prawe dwa moje oddziały, zbliżywszy się ku młynkowi, zastawszy go już wziętym, widząc przy tym nieprzyjaciela w nadto przemagającej sile, zatrzymały się w marszu. Nieprzyjaciel, profitując z tego zastanowienia się, całą swoją siłą pomknął się między te oddziały i trzeci przeze mnie komenderowany z 130 ludzi składający się. Posłał jeden oddział w kolumnach pół szwadronowych na moje prawe skrzydło, drugi jeszcze mocniejszy na lewe, z którego dwa szwadrony rozproszywszy się na flankierów, tył mi do Rudy (Małgi) wzięli. Najmocniejsza zaś linia kawalerii, z której trzy szwadrony kozaków z konia zsiadłszy, naprzeciw mego frontu uszykowała się i wtenczas dopiero wszyscy razem na mój oddział atak rozpoczęli. Widząc te przygotowania nieprzyjacielskie, a nie będąc pewnym, że oddział mój niezupełnie jeszcze w obrotach wojennych wyćwiczony, potrafi czworogranem cofać się, a przeto nie widząc podobieństwa rejteradę pomyślnie uskutecznić, zdecydowawszy żołnierza do bronienia się, jak Polakom należy, do ostatniego człowieka, zwinąłem mój czworogran w kolumnę ściśniętą i zrobiwszy front na cztery strony, za zbliżeniem się nieprzyjacielskich liniów, wysłałem ku każdej ochotników dla wstrzymania natarczywości atakujących. Trzy razy nieprzyjaciel przypuszczał atak, trzy razy ze znaczną stratą odparty; przekonawszy się na koniec, iż usiłowanie jego dalsze równieby nadaremne były jak pierwsze, straciwszy przed frontem naszym o 15 kroków pułkownika, dwóch oficerów i więcej 80 kozaków, spostrzegłszy przy tym za Rudą kolumną maszerującą z Wałów, poprzestał dalszego ataku, a zatrudniając się uprowadzeniem swoich zabitych i rannych, ku Psidonowi (Piduniowi) z resztą cofać się zaczął. Będąc osłabionym 23 zabitymi i 16 mocno rannymi, nie mogąc pozostałą małą liczbą żołnierza zabronić mu jego zamiaru, rozpocząłem z moim oddziałem powrót do Rudy (Małgi). Nie chcę zachwalać oddziału pod moją komendą będącego, bo rozumiem, że dosyć jawną jest dla niego zaletą, kiedy 2000 kozaków tak małej garstki ludzi pokonać nie mogły.

Pochwały

od Księcia Józefa

Walczących pod Małgą żołnierzy pochwalił w „Gazecie Warszawskiej” sam książę Józef Poniatowski: Oświadczam to publicznie podpułkownikowi Krukowieckiemu, oficerom równie jak on walczącym, podoficerom i żołnierzom, następnie w Gazecie wymienić się mianym, że w bitwie tej przeciw 2000 kozaków walcząc, postąpili sobie dzielnie, jak przystoi na prawych obrońców i na potomków starożytnych bohaterów polskich.

Sławomir Ambroziak

PS. Walki nad Omulwią w 1807 roku zostały szerzej przedstawione w pracy prof. Janusza Jasińskiego pod tytułem „Żołnierze polscy na Mazurach 1807” oraz w napisanym przez niego rozdziale monografii „Powiat szczycieński. Przeszłość – współczesność”. Stamtąd też pochodzi przytoczona relacja Krukowieckiego.